Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.
Polityka Prywatności       AKCEPTUJĘ
Okladka ksiazki historia zoltej cizemki

Historia żółtej ciżemki

Bogusław Michalec

Mroki nocy ziemię spowiły, a jeszcze las tak tajemniczo szumieć począł, że ta ciemność jakby gęstsza się stała i już nic, choć oko wykol, zobaczyć się nie dało. W taką to porę wędrował mały Wawrzek z tobołkiem przewieszonym na kijaszku, a wąska ścieżka sama mu nogi prowadziła. Niby to lżej wędrowcowi wtedy się idzie, ale jak ktoś udręczony wspomnieniami, to i takiego udogodnienia nawet nie zauważy. A Wawrzek miał co wspominać, choć wspominać za bardzo, po prawdzie, nie chciał. Bo i co tu rozpamiętywać, stało się i tyle… Rankiem gospodarz, u którego krowy pasał, precz go wygnał, bo Wawrzek zamiast bydlątek doglądać, za rzeźbienie świątków się zabrał, uwagę całą drewnu i kozikowi, a nie krasulom i mućkom, poświęcając. I polazły krowiny w szkodę, bo tak już ten świat jest poukładany, że z artysty, proszę ja was, pastucha nie zrobisz. Co innego odwrotnie, ale tego akurat ta opowieść nie dotyczy.